foto: Piotr Jasiński Photography
Kiedy dotarła do mnie wiadomość, że jeden z moich ulubionych autorów kryminałów Robert Małecki wydaje książkę z moim rodzinnym miastem od razu wiedziałam, że nie mogę tego przegapić. Od razu również wiedziałam, że muszę przeprowadzić z autorem "wywiad", bo przecież taka okazja się nie zdarza. Nie na co dzień zostaje wydana książka której akcja dzieje się w mieście w którym mieszka się od urodzenia, prawda? A na dodatek o ile mieszka się w Warszawie to takie sytuacje są codziennością, to w Chełmży pojawia się po raz pierwszy. No powiedzmy, że mieścina pod Toruniem miała już swój debiut w filmie "Belfer" i pojawiła się też w książce "Potępiony umysł" Sandry Fesser. Ale w powieści Roberta Małeckiego mamy ten swój pierwszy raz. I z tego co wyjawia mi autor podczas naszej rozmowy nie ostatni :)
Zapytałam więc autora powieści "SKAZA", która ma swoja premierę 5 września jak to się stało, że wybrał właśnie Chełmżę. Przeczytajcie, co mi odpowiedział.
Panie Robercie jest Pan z Torunia oddalonego od Chełmży o około 25 km. Mimo, że miasta nie są od siebie oddalone zbyt mocno to Chełmża zawsze jednak stoi w cieniu większego miasta. Co zatem spowodowało, że miejscem fabuły najnowszej książki wybrał Pan jednak małą Chełmżę?
Właściwie to mieszkam pod Toruniem na terenie gminy Zławieś Wielka, ale całe moje życie, mimo iż urodziłem się w Łodzi, było związane z Toruniem. Zmiana miejsca akcji moich powieści wiązała się z inną, nadrzędną zmianą – powołaniem do życia nowego bohatera, komisarza policji Bernarda Grossa. Chciałem żeby pracował w niewielkim mieście, a jednocześnie żal mi było „literacko” opuszczać Toruń. Szukałem więc miejscowości w kujawsko-pomorskim. A potem obejrzałem serial „Belfer” i przypomniałem sobie Chełmżę z czasów, kiedy jeździłem tam na tak zwane dyżury reporterskie. Pracowałem wtedy w toruńskim dzienniku „Nowości” i co tydzień przygotowywałem jedną stronę poświęconą informacjom z Chełmży. Raz nawet mój tekst wraz ze zdjęciem trafił na pierwszą stronę gazety, co było wówczas dla mnie, dziennikarza raczkującego w zawodzie, powodem do dumy. I tak oto, stwierdziłem, że czas na kolejny, tym razem „literacki” powrót do Chełmży, miasta, które bardzo polubiłem. Ale dodam, że niewielka odległość między Chełmżą a Toruniem, a także to, że komisariat policji w Chełmży jest podległy służbowo Komendzie Miejskiej Policji w Toruniu powoduje, że mój bohater często odwiedza Toruń. Są jeszcze inne powody, ale o tym na razie milczę.
Czy może Pan zdradzić, które miejsca w Chełmży podczas researchu zadziałały na Pana wyobraźnię najmocniej?
Do Chełmży wybrałem się z Michałem Kadlecem, który wkrótce zadebiutuje kryminalnymi opowiadaniami o Toruniu. Była zima, jezioro zamarzło. Zaparkowałem samochód przy ulicy Plażowej, bo od początku wiedziałem, że mój bohater będzie mieszkał w bloku z widokiem na jezioro, a więc przy Kościuszki 40. Przeszliśmy się po drewnianym pomoście w kierunku Starówki i tam zaczęły się dziać dla mnie rzeczy niezwykłe. Od razu pokochałem niektóre miejsca – nie chcę zdradzać, o które chodzi, żeby nie psuć niespodzianki. Część z lokalizacji z pewnych względów musiałem też wymyślić, część jedynie naszkicowałem, gdzieniegdzie zmieniałem układ budynków. Wiernie za to starałem się przedstawić budynek komisariatu, który mogłem odwiedzić dzięki uprzejmości komendanta.
Pana wcześniejsze powieści to serie kryminalne, czy Skaza ma szanse na kontynuacje?
Faktycznie, wcześniej napisałem trylogię z dziennikarzem Markiem Benerem, której główną osią fabularną była zagadka zaginięcia żony głównego bohatera. Tym razem stawiam raczej na cykl powieściowy, a więc ten sam bohater, to samo miejsce, ale różne zagadki kryminalne. Jedna w każdym tomie. Druga część cyklu rodzi się właśnie w mojej głowie, jestem już po kolejnym spacerze zapoznawczym i tym razem dzięki Darkowi Łubkowskiemu, człowiekowi oddanemu Chełmży w stu procentach, poznałem nowe, atrakcyjne dla mojego kryminału lokalizacje. Był to znakomicie spędzony czas.
Jak to zaczęło się z tym Pana pisaniem wiadomo, ale co sprawiło, że uwierzył Pan, że jednak to co Pan pisze może podobać się czytelnikom?
Nie wiem czy w ogóle w to uwierzyłem! Za każdym razem kiedy wydaję powieść, odczuwam podskórny lęk. Pamiętaj, jak niemal dwa lata temu ukazał się mój debiut i jak się wtedy bałem o tę pierwszą opowieść o toruńskim dziennikarzu Marku Benerze. Bałem się o to jak zostanie przyjęta. Później bałem się o to, czy druga część spełni oczekiwania Czytelników. A kiedy zabrałem się za trzecią część, wówczas zacząłem martwić się o to, jak zostanie przyjęty finał trylogii. I kiedy już właściwie mógłbym przestać się bać i pisać kolejne tomy o Benerze, pomyślałem sobie, że to najlepszy czas, żeby „złamać” się pisarsko. Poczułem chęć napisania zupełnie innej powieści kryminalnej z nowym bohaterem i miejscem akcji. No i teraz, tuż przed premierą, która przypada na 5 września, boję się chyba najbardziej.
Jak wiadomo Pana pierwsza książka w nakładzie 5 egzemplarzy nigdy nie ujrzy „światła dziennego". Czy w innych powieściach pojawiają się jakieś punkty styczne z tej pierwszej, czy raczej tamta fabuła została ukryta wraz z książką w szafie?
Moja pierwsza powieść, którą napisałem, czyli „Splot”, rzeczywiście zalega u mnie w szafie. Boję się wziąć ją do ręki i przeczytać chociażby jedno zdanie. Jednakże była to dla mnie ważna powieść po pierwsze dlatego, że uwierzyłem w swoje możliwości – a raczej w to, że mogę „wysiedzieć książkę”, czyli mówiąc inaczej: poświęcić kilka miesięcy życia na napisanie historii, która ma swój początek, rozwinięcie i koniec. Nic to, że wszystko było miałkie jak mąka. Najważniejsze, że właśnie wtedy pojawił się na kartach powieść mój bohater Marek Bener. Był i przetrwał ze mną siedem lat do właściwego debiutu, czyli do powieści „Najgorsze dopiero nadejdzie”.
Pana książki z serii z Markiem Benerem osiągnęły dużą popularność wśród czytelników. Czy rozważa Pan jeszcze kolejne powieści, czy na prawdę to już koniec?
Na razie będę w tej sprawie milczał (śmiech). Marek Bener, po tym co przeszedł powinien jakiś czas odpocząć. Natomiast zdaje się, że Bernard Gross ma pełne ręce roboty…
Foto: Wydawnictwo Czwarta Strona
Wszystko więc wskazuje na to, że moja Chełmża na jakiś czas będzie miasteczkiem pełnym kryminalnych zagadek z powieści Pana Małeckiego. Co nie powiem bardzo mnie cieszy. Już niebawem zarówno ja jak i Wy będziecie mieć możliwość przeczytania książki. A nie ukrywam jestem jej bardzo, ale to bardzo ciekawa. A wy?
Serdecznie dziękuję autorowi za poświęcony mi czas i tak obszerne odpowiedzi na moje pytania. Hmmm... jest to mój debiut w wywiadzie i jestem zaskoczona, ze udało się coś z tego stworzyć. Ale i zarówno bardzo dumna. Niebawem pojawi się na moim ksiażkowym blogu recenzja powieści.
W tajemnicy Wam powiem, ze Pan Robert planuje również kolejną wizytę w miasteczku nad Jeziorem Chełmżyńskim. Mam nadzieje, że wtedy to ja rodowita mieszkanka pokarze mu jeszcze mroczniejsze miejsca co Pan Łubkowski.
POZDRAWIAM I DZIĘKUJĘ!!