BLANKA LIPIŃSKA "365 DNI" - Recenzja



Na okładce widnieje napis "Ojciech chrzestny i Pięćdziesiąt twarzy Greya w jednym"

Jednak czy ja wiem! Połączenie ojca mafii z dominującym Greyem jakoś nie do końca mi tu pasuje. Powieść o słynnym Christianie Greyu i Anastazji znam na pamięć, można powiedzieć, ze jestem nałogowcem tej trylogii. O ile miłość tych dwojga w jakim stopniu mnie zahipnotyzowała to tu jakoś nie do końca takie porównanie mi pasuje. Bardziej bliższa historia jest mi do powieści Katarzyny Michalak "Mistrz" niż do E.L. James.

Co nie znaczy, że powieść mi się nie podoba, bo przeczytałam ją jednego wieczoru i po rozpoczęciu już nie zasnęłam. Siedziałam w czytnikiem w wannie, robiłam kolacje dla dzieci. Po czym na chwilę go odłożyłam czekając aż mój mężczyzna zaśnie i wymknęłam się nocą by powieść dokończyć. Odbiło się to workami pod oczami, ale powiedzieć muszę, że było warto. 
Na grupach od jakiegoś czasu opinie o książce "365 dni" Blanki Lipińskiej nie są pochlebne, ale o Greyu też tak piszą, więc nie ma co się zniechęcać. Z resztą ja nie sięgam po książki tylko te które mają fajne recenzje. Książkę czytam i sama sobie ją ocenię. Bo ile książek ile czytelników tyle opinii.


"Obrzydliwie romantyczna, skrajnie prawdziwa i inspirująca...."


Tu znów mam wątpliwości, bo ile jest obrzydliwie romantyczna, inspirująca to czy prawdziwa?
Chyba jednak takie historie się nie zdarzają, a przynajmniej ja w nie nie wierzę. Ale, po to jest książka by nam tą wyobraźnię pobudzić. I nie będę ukrywać, że to autorce się udało...


Laura wraz ze swoim chłopakiem Martinem i dwójką przyjaciół, wyjeżdżają na wakacje na Sycylię. Drugiego dnia pobytu – w swoje dwudzieste dziewiąte urodziny, dziewczyna zostaje porwana. Porywaczem okazuje się głowa sycylijskiej rodziny mafijnej, szalenie przystojny, młody Don – Massimo Toricelli. Mężczyzna kilka lat wcześniej przeżył zamach na swoje życie. Postrzelony kilka razy prawie umarł – a kiedy jego serce przestało bić, przed oczami zobaczył dziewczynę, a dokładnie Laurę Biel. Gdy przywrócono go do życia, obiecał sobie, że odnajdzie kobietę, którą zobaczył.


Massimo daje dziewczynie 365 dni na to, by go pokochała i została z nim.



Historia nieźle mnie nakręciła, oj tak! Jako kobieta chciałabym sama przeżyć taką historię jak bohaterka. Przecież każda kobieta wgłębi siebie marzy o tym by zostać porwana przez przystojnego Włocha. Nie wspomnę już o tym, że każda z nas chciałaby być tak pożądana przez mężczyznę. Przecież to normalne, takie już jesteśmy! Przecież każda z nas czytając Greya chciała dostać od niego kilka klapsów. 
Warto czasami taką historię przeczytać i się rozmarzyć, za marzenia się nie płaci. A książka świetnie działa na kobiecą wyobraźnię. Przynajmniej na mnie tak zadziałała. 
Moja osobista recenzja jest na TAK! Czekam już 2 tom, który ukaże się w listopadzie. 
Kto jeszcze nie sięgnął po książkę "365 dni" polecam. 
Kobietki niech Wam fantazja zaszaleje, bo przecież może, prawda?


POZDRAWIAM!




Komentarze

  1. Oj nie ! ja dziękuję, tyle się nasłuchałam o tej książce, że podziękuję :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie nie chce słuchać wolę na własne oczy przeczytać i zobaczyć.

      Usuń
  2. Pierwszą część kupiłam tak po prostu, bo mam manię czytania od jakiegoś roku.I muszę powiedzieć, że mnie się bardzo podoba.Kupiłam więc drugą część, na którą czekałam z utęsknieniem.Zakończenie mnie zwaliło z nóg.I powiem tylko, że już się nie mogę doczekać 3 części.I mam przeogromną nadzieję, że będzie to już niedługo :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram