Czy któraś z Was miała kiedyś poczucie, że czuje się nieszczęśliwa, bo nie ma dla siebie czasu? Bo ktoś ciągle coś od Was chce? Ile razy zdarzyło się Wam zaparzyć sobie kawę a potem o niej zapomnieć? Pewnie wszystkie co? Szczególnie jeśli jesteście mamami… A ciekawe ile z Was tłumaczyło sobie tak jak ja, że jak się chciało mieć rodzinę to tak po prostu musi być? Ile z Was mówiło sobie, że co z tego, że piję zimną kawę i choć mnie to denerwuje to nic nie mogę z tym zrobić. Też pewnie wiele, co?
A ile z Was zaczęło czuć się sfrustrowana tylko dlatego, że nie macie czasu zrobić siku, bo za drzwiami łazienki już stoi kolejka? He… spokojnie, dokładnie znam to uczucie! I po przeczytaniu książki Oli Budzyńskiej nie wstydzę się o tym mówić. A wręcz przeciwnie pragnę z Wami podzielić się wnioskami i swoją skromną recenzją książki
„Jak zostać Panią Swojego Czas. Zarządzanie czasem dla kobiet”.
Moja mama zawsze i nadal twierdzi, że jak chce mieć czas dla siebie to muszę go sobie zorganizować. I nie było by w tym nic złego gdyby nie jej dalsza teoria, czyli najpierw zrób co musisz a potem możesz mieć czas. Teoretycznie znów ok, ale możecie sobie wyobrazić całą sobotę latać ze „szmatą” na akord, podawać pod nos każdemu co tylko chce a potem usiąść na fotel i… zasnąć z wykończenia. To nie jest czas dla siebie! Tego właśnie dowiedziałam się z książki Oli i szczerze zaskoczyło mnie to. Mądrości mamusi całkiem się rozsypały. I do dziś niestety ona nie może się z tym pogodzić: ).
Książkę kupiłam w momencie kiedy poczułam, że nie daje sobie rady. Dosłownie, bo chodziłam naburmuszona i naładowana i kąsałam jak osa. Kiedy chciałam choć chwilę usiąść z książką na ulubionym fotelu a moje dzieci przekraczały próg pokoju dostawałam tak zwanego „szału”. Jeśli też tak macie to koniecznie musicie sięgnąć po tą książkę, bo za chwilę odbije Wam „palma”.
Zawsze wydawało mi się, szczególnie jak zostałam mamą, że nie mam problemu z radzeniem sobie z czasem. Kiedy zaczęłam pracować jako
Mama Marketing i do obowiązków domowych zaczęły dochodzić obowiązki zawodowe zaczęły się schody. W pewnym momencie mąż zwrócił mi uwagę, że w domu jest syf, że pranie leży w pralce po kilka godzin zamiast w tym czasie schnąć na suszarce. A obiad jest nie smaczny, bo robię go w pośpiechu. A wiecie co było w tym najdziwniejsze? Że wydawało mi się, że mam wszystko w garści i daje rade. A tu taki cios. I oczywiście nie mam mu tego za złe, bo mój mąż to najcudowniejszy mężczyzna na świecie, który sprząta, pierze i gotuje i zajmuje się dziećmi. I tak naprawdę długo zajęło mu zwrócenie mi uwagi na to, że coś jest nie tak. Zamiast mnie o tym poinformować sam zaczął się tymi wszystkimi rzeczami zajmować. Co wcale nie było dobrym pomysłem, bo ja nadal tkwiłam w tym swoim dziwnym poczuciu ogarniania czasu i byłam coraz bardziej nerwowa. A dodatkowo to wszystko spadło na niego i doprowadzało go do tego samego odczucia.
Po przeczytaniu poradnika okazało się, że wiele rzeczy robię źle. Uświadomiłam sobie, że 80 % mojego czasu zajmuje mi przeglądanie mediów społecznościowych. I choć zajmuje się obsługą portali dla moich klientów, to czas jaki poświęcałam na ich obsługę był minimalny w porównaniu z tym ile czasu przeglądałam je „prywatnie”. A co ważne, to Ola uświadomiła mi, że mam z nimi problem. Skorzystałam z jej rad które znalazłam w książce i wdrożyłam w życie i dziś jesteście na moim blogu – Książkowa Mama, na który znalazłam czas. Jeśli macie ten sam problem, to polecam sięgnąć po tą różową książkę. Ola szybko Wam uświadomi, że media społecznościowe to ZŁO! A wystarczyła jedna wtyczka do Chrome i problem przestał istnieć. Tu należą się Oli podziękowania! Bo tą jedną z wielu porad jakie przeczytałam w jej książce i jakich udzieliła nam kobietom zmieniła wiele w właśnie życiu.
Ale oczywiście nie od razu udało się wszystko zmienić. Dużo przebyłam rozmów z Mężem zanim przekonałam go do tego, że planowanie czasem nie jest tylko dla kobiet. I on musi się do tego przyłączyć a nie twierdzić, że to głupoty. I choć sam mnie zmotywował do kupienia tej książki to potem nie obyło się bez problemów. Nadal ma swoje nawyki, ale jakoś mniej na nie zwracam uwagę, bo więcej zwracam na swoje i pokazuje mu, ze jeśli przyłączy się do mojego planu to obojgu nam i dzieciom będzie żyło się lepiej. I kroczkami, jak to powiada też Budzyńska dojdziemy do celu.
A co z Mamusią, a no nadal walczy ze mną o brudne naczynia, które jeśli nie zostaną umyte tu i teraz to „wszyscy umrzemy”. Ale mam na to sposób. W moim i tylko moim planie dnia są miejsca na rzeczy ważne i ważniejsze. I umycie naczyń raczej są na jej końcu, bo mogę to zrobić po spacerze z dziećmi, czy zabawie z nimi. A nie jak ona wyznaje, teraz! Moja prosta zasada – naczynie nie zając nie uciekną, a jak się z dziećmi nie pobawimy sprawimy im przykrość. I tego się trzymajmy!
Książka Oli Budzyńskiej trafiła do mnie bardzo osobiście. Nauczyła i uświadomiła wiele. Bardzo pozytywnie ją odebrałam i nie żałuje czasu jaki poświęciłam na jej przeczytanie. A było to zaledwie 10 minut w ciągu dnia. I dzięki jej poradom te 10 minut było czasem dla mnie! Tak dla mnie i mojej kawy – gorącej kawy! Od tego czasu godzina 13:00–13:30 jest czasem moim i mojego męża na wspólną kawę i czasem na rozmowę. I choć to tylko 30 minut to w naszym życiu zmieniło to wiele.
Jeśli Tobie też w ciągu dnia sen z powiek zabierają brudne naczynia, albo zimna kawa, nie wspomnę tu o spokoju na zrobienie siku. To ta książka jest dla Ciebie. A Ola zadba o to, by zimna kawa znikła z Twojego życia i być została PANIĄ SWOJEGO CZASU tak jak ONA!!
Z całego serca polecam książkę "Jak zostać Panią swojego Czasu" i z całego serca dziękuję Oli, za to, że podjęła się takiej misji by stanąć na straży naszego czasu.
Tu możecie zamówić swoją książkę - ZAMÓW >>
POZDRAWIAM!!